Koch Twintone II.
Sprzęt pochodzący z Holandii - Kraju Kwitnących Tulipanów.
("Co oni tam mogą wiedzieć o rock-and-roll'u.." ???) :P
Koch Amps to kolejna firma powstała "thousand years after" po Wielkich Lampowego Świata. Firma została założona w/g Wiki w 1988 przez Dolf'a Koch'a, więc nie może poszczyć się tzw. "historycznym dorobkiem" tak, jak np. Marshall czy Fender. Mimo to na trwałe znalazła sobie miejsce na rynku i to w kategorii "tych lepszych" wzmacniaczy.
W credo na stronie Koch'a możemy przeczytać, że "Koch Koch Electronics Electronics projektuje, buduje i wprowadza na rynek innowacyjne wzmacniacze gitarowe od 1988 roku.".. Brzmi to okazale, sprawdźmy więc, na czym ta "innowacyjność" polega, choćby na przykładzie Koch Twintone II.
Sprawa o tyle ciekawa, że "jak na mój gust", ewolucja gitarowych wzmacniaczy lampowych na dobrą sprawę skończyła się pod koniec lat siedemdziesiątych, a wszystko to, co stworzono później, to lepszy lub gorszy miks wcześniej wymyślonych rozwiązań. Poszukamy więc w Koch Twintone owych "przełomowych" pomysłów.
Wzmacniacz trafił do nas na drobne prace naprawczo-konserwacyjne, czyli jakiś pot do wymiany, jakaś lampa "umarła", "wymiana" Biasu (:P) itp itd. Nic niepojącego czy szczególnego. Kolejna "wymiana oleju" za 100 koncertów :)
Mechanicznie Twintone II jest zbudowany bardzo solidnie. Dobrze wykonana płyta główna, na której pomiędzy ścieżkami są duże odstępy, a zbędna miedź została wytrawiona. Takie podejście do tematu znacznie zmniejsza niechciane, pasożytnicze pojemności układowe, a w wielu konstrukcjach można zauważyć "oszczędności" na wytrawiaczu, co kończy się "zmulonym" brzmieniem.
Wszystkie użyte elementy w Twintrone II są wysokiej jakości, a całość zmontowana bardzo dobrze i solidnie. Miło się na to patrzy.
Pod względem serwisowania to również przyjemy wzmacniacz. Aby wymienić potencjometr, wystarczy wybudować odrębne PCB na którym są wszystkie poty, a nie całą płytę główną . Dostęp do drobnych napraw na płycie świetny, a przy dużych "zamieszkach" wybudowanie głównego PCB nie było by problemem.
Zaczynam lubić Twintone :)
Duży plus dla Koch'a za dbałość o bezpieczeństwo Użytkownika. Mocno gorące podczas pracy lampy mocy osłonięto stalową klatką. To też mi się podoba :).
Funkcjonalność wzmacniacza również sporo powyżej średniej. Gniazdo słuchawkowe, gniazdo do nagrywania z wbudowanym pasywnym symulatorem paczki głośnikowej, opartym o indukcyjności, możliwość całkowitego odłączenia głośnika i bezpieczna praca np. w domowym zaciszu dzięki właściwemu zabezpieczeniu transformatora głośnikowego, który normalnie, bez zabezpieczenia, a z odłączonym głośnikiem potrafi się "usmażyć". Do tego dwa rodzaje pętli efektów, szeregowa i równoległa z regulacją poziomów.. Jeszcze mało? .. To dorzucę jeszcze dobry sprężynowy reverb i footswitch z pięcioma przyciskami, pozwalający na sterowanie najważniejszymi funkcjami wzmacniacza... Uff.... Całkiem imponujące "wyposażenie" :).
Jeszcze nie przekonani? .. Rzutem na taśmę dokładam możliwość zredukowania mocy z 50W do 25W... :) .. Ale tutaj uwaga: Spotkałem się z filmikami na YT, na których taki zakamuflowany pot Rythm Volume na tylnym panelu był opisywany jak regulator redukcji mocy od 50W do 0,25W. To bzdura, ściema, i lenistwo (lub kogoś angielski "boli" ), bo w oryginalnym manualu funkcja tego potencjometru jest szczegółowo opisana i żadnym wypadku nie jest to jakikolwiek "reduktor mocy", a po prostu ukryty Master Volume. Redukcję mocy z 50 do 25W w Koch Twintone II uzyskujemy podłączając głośnik do gniazda Extension zamiast Main przy warunku, że do gniazda Main nie jest nic podłączone. Twintone II ma wbudowany wewnętrzny PowerBrake. Różnica pomiędzy 50W, a 25W nie jest jakaś mocno znacząca, niemniej ten piecyk takie coś posiada.
Do tej pory było z technicznego punku widzenia w samych superlatywach..
Teraz będzie mniej "różowo". Dla mnie ten wzmacniacz jest mocno kontrowersyjny. Spójrzcie na zdjęcie przedstawiające widok chassis z góry.
Pierwszą rzeczą , która mnie uderzyła, to wręcz "mikroskopijny" transformator głośnikowy. Producent obiecuje nam 50W mocy i bez obaw, tyle właśnie ma. Zmierzono... sprawdzono.. Kwestią dyskusyjną jest .. jakie to "te 50 Watt" jest.
Transformator głośnikowy to najważniejszy element wzmacniacza, bezpośrednio wpływający na świetną, dobrą, słabą czy złą współpracę wzmacniacza z głośnikiem. Generalnie.. im większy, tym lepiej. A jeśli piec ma mieć zwarty, mocny i "kopiący" dół, to po prostu transformator musi być duży. I tu zaczynają się schody... Aby nie wnikać za bardzo w techniczne zawiłości (indukcyjność rdzenia, stan nasycenia rdzenia itp itd ) porównajmy sobie po prostu objętość transformatora głośnikowego z Twintone II do jakiegoś innego. Transformator głośnikowy w Twintone ma objętość 170cm3 (centymetrów sześciennych). Dobre, markowe trafo np włoskiej firmy InMadOut, dostępne także w Polsce w Amptone, do pieca 50W ma objętość 290cm3, Różnica jest więc bardzo duża... Ale to nie koniec.. Transformator głośnikowy w 50-watowym, "grzmiącym" Soldano SLO50 ma objętość aż.... 450cm3...
"Co oni tam mogą wiedzieć o rock-and-roll'u.."? w tej Holandii? :P
Zawsze, kiedy zobaczę w układzie takie "bugsy", a już w szczególności takie aż nazbyt oczywiste "pomyłki", to nie"wieszam psów" na konstruktorze, bo zakładam , że to jednak mądrzy ludzie, tylko staram się dociec, "co autor miał na myśli", skoro dany piec jest zbudowany tak a nie inaczej...
I cała ta historia ze zbyt małym transformatorem głośnikowym, po dłuższym zastanowieniu, wygląda na celowy, "innowacyjny" zabieg konstruktora.
Mały transformator głośnikowy, w rozumieniu "zbyt mały" do danej mocy wzmacniacza w górnym zakresie mocy wzmacniacza wchodzi w tzw. "stan nasycenia". Brzmi to dość tajemniczo, ale chodzi w sumie o prostą sprawę. Przyrost mocy po stronie lamp mocy nie przekłada się na płynny wzrost głośności bo transformator przestaje pracować liniowo, a zaczyna pracować nieliniowo z uwagi na ograniczenia wielkości rdzenia (objętości) transformatora. Efektem są dodatkowe, charakterystyczne i często pożądane przez gitarzystów zniekształcenia, generowane już nie na poziomie lamp, ale w samym transformatorze głośnikowym. Sporo upraszczam, ale sama istota zjawiska jak najbardziej prawdziwa.
Dolf Koch zaprojektował całkiem "normalny" 20-30 watowy wzmacniacz, dobrał do niego 20-30 watowy transformator głośnikowy. Zwiększył moc wyjściową do 50 watt, zmieniając lampy mocy na większe i podniósł napięcie zasilania aby uzyskać efekt przesterowania transformatora głośnikowego, całkiem "smakowitego" prawdę mówiąc, przy względnie "rozsądnych" poziomach głośności. Jeśli do kogoś taka argumentacja przemawia, to Koch Twintone II jest piecem dla niego :)
Niestety mały transformator głośnikowy niesie ze sobą także inne, niezbyt miłe problemy. W gitarowym slangu funkcjonuje zwrot "punch", który określa agresywny atak wzmacniacza w dolnych rejestrach dźwięku, lub po "naszemu"... "piec ma kopa.."
Gabaryty transformatora mają fundamentalne znaczenie przy przenoszeniu niskich częstotliwości. Twintone II tej umiejętności nie ma i mieć nie będzie.
Pokusiłem się o szczegółowe pomiary tego wzmacniacza pod tym kątem i wygląda to bardzo miernie.. Przy 100Hz ( częstotliwość pustej struny E6 to 82Hz , więc trochę niżej ) wzmacniacz bez zniekształceń osiąga pełne 50W., a przy 50Hz ( oktawa w dół ) zaledwie... 15W. Teraz macie pełen obraz sytuacji... O "kopie" dołem w tym wzmacniaczu należy zapomnieć.
Jedną, choć kontrowersyjną mniej lub bardziej, "innowację" znaleźliśmy.. Ale jest i druga...
Dawno, dawno temu, diod półprzewodnikowych jeszcze nie było, a "prostowaniem" napięcia w zasilaczach wzmacniaczy zajmowały się diody lampowe. Miały one jedną przypadłość... niezbyt dużą wydajność, która dodatkowo spadała przy dużym poborze prądu przez wzmacniacz, co z kolei powodowało spadek napięcia zasilania i wcześniejsze pojawianie się przesterowania.
Ta, jak by nie było wada, bardzo przypadła do gustu gitarzystom i jest znana w gitarowym światku jako efekt "sag", czyli "przysiadania" mocy silnie rozkręconych wzmacniaczy i pojawianiu się dodatkowych zniekształceń..
Audiofil HiFi umarłby z niesmaku ::).. Ale nie my. :)
Efekt "sag" był (i jest) do tego stopnia fajny, że firma Mesa wprowadziła na rynek model Mesa Dual Rectifier, w dosłownym tłumaczeniu "Mesa Dwa Prostowniki".. Dlaczego dwa? .. Bo rzeczywiście ma dwa. Jeden obecnie standardowy, czyli na diodach półprzewodnikowych i drugi , na dwóch lampach 5U4. Gitarzysta może sobie wybrać przełącznikiem, jaki mu bardziej pasuje.
Dolf Koch zapewne sobie wymyślił, że stworzy ten pożądany efekt (przez niektórych) w Twintone, ale bez uciekania się do komplikacji układu.
Metodą był "miękki", niezbyt wydajny zasilacz. I chyba mu się to udało.
Przy małych mocach zasilanie lamp mocy w Twintone II ma wartość 412V, a po rozkręceniu "na full" napięcie spada o 40V do 370V. Sporo... efekt "sog" murowany :) Tyle , że pamiętajmy, to wszystko kosztem dynamiki wzmacniacza.
I taki to oto sposób znaleźliśmy w Twintone II dwie, być może kontrowersyjne "innowacje", których próżno szukać we wzmacniaczach tej klasy.
Zapewne jednym takie podejście (zakładam, że z premedytacją) do konstrukcji wzmacniacza pewnie się spodoba, a innym zapewne nie.
Na pewno Koch Twintone II jest trochę "inny", niż cała reszta w tym segmencie. I to chyba dobrze.
Jeszcze króciutko o brzmieniu, bo zrobił się nam post-tasiemiec :)
Kanał Clean dobry, czy wręcz bardzo dobry z "fenderowskim posmakiem"".
Szczegółowy, klarowny, soczysty, a do tego w przy mocno rozkręconym Volume fajnie "kranczujący". Z wbudowanym reverbem budzi pozytywne emocje. Na pewno bardzo wielu gitarzystom przypadnie do gustu, bo nie ma tu ściemy.
Kanał Drive w dwóch "smakach" . Pierwszy dość spokojny , "startujący" od czystego brzmienia z bluesowym "kolorem", choć bardziej "hard" niż "smooth".
Drugi to już rockowy "full-drive", kto wie czy nie z "metalowymi" reminiscencjami. Do koloru, do wyboru.. choć generalnie kierunek to nowocześniejsze brzmienie.
Wszystko trafia do dobrego, 12-calowego głośnika, firmowanego przez Koch'a, ale produkowanego w zakładach SICA. Oszczędności również tu nie ma. Konkretny magnes tego głośnika jest tego dowodem...
Reasumując.. (wreszcie :))
Koch to taki dobry, "szwajcarski scyzoryk".
Ma sporo "fiuczerów", ale są to naprawdę użyteczne i przydatne rzecz, a nie nikomu nie potrzebne "przeszkadzajki".
Jest bardzo dobrze przemyślany jako wzmacniacz, który używamy w domu nie tylko do ćwiczenia , ale również i do nagrywania swojej twórczości. Możliwość całkowitego odłączenia głośnika i wbudowany PowerBrake.. tego się często nie spotyka..
Brzmienie jest jak najbardziej OK, może nie wybitne, ale zasługujące na uznanie.
Sama specyfika wzmacniacza z uwagi na zastosowane rozwiązania niecodzienna i "odważna" i wielu może się to podobać.
Moc wzmacniacza i jego dynamika na duże sceny mogą okazać się
niewystarczające, bo tam czasami jest potrzebny "bagnet bojowy", a nie "scyzoryk", ale "podrapać się za uchem" na pewno da rady i wszelkie, nawet głośne próby zagracie na nim bez problemu..
"Innowacyjność" w przypadku Twintone II to może za duże słowo, ale bezdyskusyjnie Koch ma jakiś pomysł na swoje wzmacniacze i należą mu się za to słowa uznania... :)
Gratulacje za wytrwałość dla tych, którzy dobrnęli aż do tego miejsca.
Wiem... nie było łatwo :)
Zapraszam wkrótce do kolejnego , "czepialskiego" spojrzenia na sprzęt gitarowy. W poczekalni czekają na naprawę między innymi 1200W basowy "potwór" Ampeg SVT4-Pro, czyli head "co jeńców nie bierze" i popularny Fender Hot Rod, jeden z niewielu wzmacniaczy, których zwyczajnie nie lubię, a niebawem dotrze Fender Custom Vibrolux Reverb, jeden ze wzmacniaczy o najwyższej zawartości "Fendera w Fenderze" :)
Jeśli interesują Ciebie techniczne aspekty lampowych wzmacniaczy gitarowych, to polub naszą stronę. Zawsze coś ciekawego "skrobniemy" tej materii...
Jak masz problem ze swoim sprzętem, to zadzwoń, napisz...
Postaramy się Tobie pomóc :) robimy to od lat...