BUDDA SuperDrive 30 II zwarty i gotowy do walki z naciągającymi chordami Helixów, Fraktali, Kemperów i całej reszcie "fałszywych proroków" :P
Dopiero po wybudowaniu płyty ""rozmiar klęski" pokazał się w "całej okazałości" :) Rzeczywiście podstawki lamp preampu dosłownie "usmażone" . Co ciekawe, ktoś przedtem przelutowywał te podstawki i inne fragmenty płyty, ale jak widać, radykalnego podejścia do sprawy, czyli wymaganej wymiany podstawek jednak się nie podjął. W każdym razie podstawki wymieniono na porcelanowe "gold-piny" i będzie z tym święty spokój. Dziękujemy Chińczykom za proch, papier i rozlutownicę :)
Przed złożeniem wszystkiego "na gotowo" sprawdziłem na szybko jak to teraz gra. Inna "jazda". Zwęglone podstawki zaczęły wprowadzać pasożytnicze, niechciane rezystancje, doprowadzając skutecznie do sporego "oklapnięcia" brzmienia. Piec grał, ale brzmienie nie było "sprężyste" i dynamiczne, o "humorach" pieca już nie wspominając.
Przy okazji lutowania lampiaków mała uwaga.
Nie używamy topników, które są powszechnie stosowane w sprzęcie domowego użytku, a więc wszelkiego rodzaju past, żeli do lutowania. Chyba, że po lutowaniu bardzo starannie umyjemy płytę z pozostałości topnika.
Problem jest w tym, że w wzmacniaczach lampowych mamy do czynienia z wysokimi impedancjami i pozostałości topnika tworzą pasożytnicze pojemności, co powoduje sporą degradację brzmienia. Staje się one "mydlane", tak jakbyśmy piec nakryli kocem. Dobrym topnikiem jest RF800, który jest w istocie kalafonią rozpuszczoną w alkoholu izopropylowym. Kalafonię, jak RF800 możemy używać bez problemu. Choć umycie płyty po pracy zawsze jest zalecane , bo świadczy choćby o "kulturze" serwisanta.
Przejrzałem po naprawie bardzo dokładnie cały head w poszukiwaniu kolejnych "zgniłych Jajek-Niespodzianek", ale nic nie znalazłem. Wszystkie komponenty wysokiej jakości, całość zmontowana bardzo dobrze. Ewidentnie konstruktor miał znacznie więcej do powiedzenia niż księgowy :) Przyjmijmy więc, że historia z podstawkami to "wypadek przy pracy", skutek złej partii towaru itp. Generalnie w Budda SuperDrive 30II w żadnym wypadku nie widać prób źle pojętej "oszczędności" kosztem klasy brzmienia.
Ciekawie jest wymyślona płyta główna.
Gdy wyciągnąłem chassis z obudowy, zniesmaczony pomyślałem.. "PCB?.. w takim piecu?.. no jaja.." Ale, ale..
Projekt płyty został wymyślony tak, by "emulował" starą technologię produkcji wzmacniaczy opartą o tzw. Turret Board, po "naszemu" płyta z tekstolitu z końcówkami lutowniczymi.
Elementy na PCB z Buddy są ułożone tak, jak na turret, a pozostała część płyty PCB "emuluje" przewody połączeniowe do podstawek lamp.
Odpuściłem więc trochę grzechów drugiej wersji SuperDrive 30, bo może i te PCB to jest jakiś pomysł i trzeba będzie to sprawdzić "w praniu", czyli graniu :)
Kilka słów o funkcjonalności i brzmieniu heada.
SuperDrive 30II to w zasadzie wzmacniacz jednokanałowy, ale sprytnie wymyślono pseudo drugi kanał "Drive", "wpinając" w tor sygnału dodatkowy stopień wzmacniający. Sterowanie tej funkcjonalności jest możliwe footswitchem lub poprzez "wyciągnięcie" Master Volume. Całość w zamyśle miała "udawać" head dwukanałowy ze wspólną barwą dla obu kanałów. Niestety brakuje odrębnej regulacji Volume dla trybu Drive, a w stanie fabrycznym kanał Drive jest znacznie cichszy (!!!) niż tryb Clean. W praktyce nie daje się tego używać. Jeśli np ustawimy w trybie Clean leciutki crunch, więc gain trybu Clean jest już sporo rozkręcony, to przełączając head w tryb Drivem mimo że gain Drive jest np rozkręcony na max, to przester jest o wiele za cicho w stosunku do trybu Clean. A powinno być odwrotnie.
To chyba jedyna i trochę spora wada tego wzmacniacza.
Na szczęście można to zmodyfikować i wyrównać (czy odpowiednio dobrać) głośności obu trybów. Nie z mienia to jednak faktu, że fabryczne rozwiązanie jest złe, choć sam pomysł na pewno dobry.
Zdradzę "przepis" na moda usuwającego problem głośności Clean i Drive w tym headzie. Po prostu należy wylutować 19 (dzięwiętnasty) element licząc od gniazda wejściowego. Jest to rezystor 56K. I już.. Proste? .. Proste, tylko trzeba było to znaleźć.. To już proste nie było :).
Brzmienie..
Nie mogłem porównać wersji pierwszej SuperDrive 30, zbudowanej w oparciu o płytę turret z wersją drugą , zbudowaną na całkiem sprytnym PCB, bo bym musiałbym mieć oba wzmacniacze w jednym miejscu i w jednym czasie, postawione obok siebie. Porównywanie niuansów brzmienia za pomocą YT to trochę "rozmowa ze ślepym o kolorach". Po prostu nie ma sensu.
Mogłem natomiast porównać SuperDrive 30II ze wzmacniaczem zbudowanym w technologii point-2-point z bardzo wypaśnych komponentów, którego brzmieniem bardzo wielu "poważnych" gitarzystów było zachwyconych. Dla mnie to taki "wzorzec metra" w kategorii brzmień clean, curnch, drive do "oldschool rockerki" .
Wygląda, raczej gra to tak.. Zarówno w trybie Drive jak i Clean Budda jest o drobinę mniej szczegółowa. Np. fret-noisy są nieco lepiej słyszalne na point-2-point. Ale mówimy tu o brzmieniach top-of-the-top, rozważanych z aptekarską dokładnością.
Generalnie SuperDrive 30II to brzmienie bardzo wysokiej półki. Bardzo dobry clean, krystaliczny i pełen "kolorów", doskonale czytający artykulację gitarzysty, w świetny sposób "łamiący" się do crunch w miarę odkręcania gain'u.
Tryb Drive to przester, ale o naprawdę szerokim zakresie regulacji zaczynającym się od czystego dźwięku. Osadzony gdzieś w klimatach pomiędzy Marszałkiem a Orange.. Po odpaleniu Drive na Gibsonie Les Paul Standard, z punktu do głowy przyszło mi brzmienie Billy'ego Gibbons'a w utworze ZZ-Top "Burger Man" :)
Ten czad, odpowiednia "gęstość" drive.. rockowa "czekolada" się sączy :) I like it !! :) Jest naprawdę bardzo OK.
BUDDA SuperDrive 30II, to "surowy", wręcz ascetyczny piec, o krótkiej drodze sygnału od przetwornika w gitarze do głośnika. Jest pozbawiony jakiś rozbudowanych regulacji barwy, EQ, bramek szumów, reverbu i innych "plastyfikatorów" :).. I bardzo dobrze. Wzmacniacz ma "grać" ,a nie mieć "fiuczery". I SuperDrive 30II taki jest. To jeden z niezbyt licznej grupy "żywych" wzmacniaczy. Wszystkim gitarzystom oczekujących od wzmacniacza "organicznej" współpracy z ich artykulacją, odpowiedzialnie polecam :)