Fender Custom Vibrolux Reverb
Dawno, dawno temu, bo w roku 1963 Fender opracował wzmacniacz, który można by uznać za "mini-Twin'a". Znacznie mniejszy (Twin waży 40kg !!!) , o mniejszej mocy, bo niecałe 40W (Twin ma 100W ) oraz z mniejszymi, 10-calowymi głośnikami Jensena (Twin ma 12-calowe).
Był to model Fender Vibrolux Reverb. Ponieważ "małe jest piękne", te combo cieszyło w owym czasie sporą popularnością i produkowano go z różnymi modyfikacjami aż do roku 1982, więc prawie przez dwie dekady. Piecyk był prawie tak samo dobry jak nasz Fiat 126p "Maluch", którego produkowano zaledwie 7 lat dłużej :)
W roku 1996 Vibrolux powrócił w zmodyfikowanej postaci, jako Custom Vibrolux Reverb. O ile "starszy brat" był cenionym i popularnym wzmacniaczem, to Custom Vibrolux Reverb zbierał bardzo kontrowersyjne opinie...
Jako "pomysł na combo" dla "tradycyjnego gitarzysty-rencisty" (:)) to Custom Vibrolux jest bardzo dobry czy wręcz idealny. Jest niewielki, lekki, w środku dobre głośniki Jensena z magnesami Alnico, co prawda w wersji "mini", ale zawsze to Alnico i ich charakteru nie da z niczym pomylić. "Kryształ i dzwon" :).
Ma dwa kanały, ale są to kanały Clean. Normal i Bright, różniące się od siebie technicznie jednym kondesatorem (!) . Nie ma żadnego kanału przesterowanego. Jedyny sposób na Drive to "gałki w prawo" :)
Trochę w uzyskaniu tego Drive pomaga niska sprawność głośników, bo zaledwie 95db każdy, co w tandemie daje finalnie 98db, Można grać z "rozkręconą" i przesterowaną końcówką mocy przy jeszcze w miarę rozsądnej głośności.
Rozsądnej w warunkach klubowych.. o sypialni zapomnijcie :)
Prawdziwie, niezależne dwa kanały pozwalają na różne "muzyczne" eksperymenty. Na YT widziałem film, jak ktoś spiął oba kanały (gniazda wejściowe w każdym kanale są podwójne, więc krótkim kabelkiem jack-jack da się połączyć), poustawiał różne barwy w każdym z kanałów i rozkręcił Customa na full... Poprzez miksowanie kanałów uzyskiwał różne "kolory" brzmienia. Mnie się to podobało...
Custom Vibrolux ma również dobry sprężynowy Reverb i "klimatyczne" Vibrato. I ani jednego tranzystora czy scalaczka :) Można by powiedzieć, że świetny wzmacniacz dla "konesera" czystego, gitarowego brzmienia. Teoretyczne super... :) Co więc boli Custom'a Vibrolux'a ?
On szumi... szumi jak las brzozowy przy 3 stopniu zagrożenia meterologicznego :) Przeczytałem sporo artykułów o historii tego wzmacniacza i zdarzały się kuriozalne przypadki, że wzmacniacz zakupiony w sklepie, gdzie szum otoczenia skutecznie maskował "wyczyny" tego wzmacniacza, po przeniesieniu do domu, trafiał "na odstawkę", bo nie dało się go w warunkach domowych używać. Trochę to tak, kiedy budzisz po ostrej libacji "nie sam" w łóżku i nagle zdajesz sobie sprawę, że alkohol bardzo szkodzi...szczególnie na oczy :P
Wzmacniacz trafił do mnie z powodu awarii końcówki mocy, ale to nic szczególnego nie było...rutynowe "zamieszki"... Niemiły "opad szczeny" zaliczyłem, kiedy teoretycznie naprawiony wzmacniacz powinien działać bez zarzutu. Co prawda Właściciel zażyczył sobie implementację modów według pomysłu firmy Formel, ale traktowałem to bardziej jako życzenie, by to co było "bardziej czerwone", było po tym "bardziej niebieskie"... W sumie przecież od tego jestem...więc OK.
Ale to, co usłyszałem po włączeniu pieca, to nieporozumienie. Przez chwilę zwątpiłem... "osssochodzi....". Schematy "starego" i "nowego" Vibrolux'a na ekran i patrzymy, co tu się nawyrabiało.. :) I znowu "zonk", bo schematy różnią się od siebie w nieznacznym stopniu. Nie ma jakiś radykalnych zmian, różnic pomiędzy układem z 63 roku a wersją Anno Domini 96.. Trochę w "prawo" , trochę w "lewo" i to tyle... Oba te wzmacniacze powinny grać bardzo podobnie. Co prawda wersja 96r, Custom Vibrolux powinna mieć nieco większe wzmocnienie z powodu braku pętli sprzężenia zwrotnego w końcówce mocy , które tak ładnie i tajemniczo określają na forach jako NFB ( Negatvie Feedback ), ale w lampiakach nigdy nie jest one duże i żaden sposób nie tłumaczy tak radykalnego wzrostu szumów własnych Custom Vibrolux'a.
Na początek więc nowy set lamp, praktycznie wszystkich oprócz lampy odpowiedzialnej za generowanie sygnału Vibrato, wiec niezwiązanej bezpośrednio z torem dźwięku. Pomogło w jakimś stopniu i teraz zamiast
"bardzo sporo szumi" miałem tylko "sporo szumi"... :P
Płyta główna "pod lupę" ... i jest ..znalazłem. "Maczał w tym ręce" Szatan...:) I to nie ten Szatan, który na co dzień mieszka w Peavey 6505, tylko ten któremu na drugie imię "Pazerność".. Pazerność na kasę klientów...
Płyta główna w Custom Vibrolux "udaje" Turret Board. Jest to co prawda PCB, ale ścieżek jest mało i są w sporych odległościach, przez co zminimalizowano pasożytnicze pojemności w układzie. Lampy są zamontowane klasycznie jak w starych wzmacniaczach i połączone są z PCB przewodami. Całość montażu wręcz imituje "wzmacniacze sprzed lat" . I jest to na pewno duża zaleta. I to nie płyta PCB jest problemem w tym combie.
Całe zło tkwi w kondensatorach. Ceramicznych kondensatorach..... Kondensatorach, które są powszechnie używane do tłumienia zakłóceń w zasilaczach wszelkiego typu i zupełnie nie nadają się do torów audio z uwagi na bardzo duże szumy własne. Wie o tym każdy "lampowy Grzebek", wie o tym jego Pomocnik, a nawet pies Pomocnika....:) Nie wie o tym natomiast korporacja Fender... Te "lata 90-te" były chyba dla Fendera bardzo trudne, skoro decydowali aż na takie "oszczędności".
Fender zaoszczędził 10-20 baksów na kondensatorach i przez to "zepchnął do rzeki" całkiem udany projekt, który przecież sprawdził się kilkanaście lat wcześniej.. Jak widzę takie "perełki", to ręce opadają...
To wręcz niewiarygodne, jak jakość użytych komponentów przekłada się na jakość brzmienia. Wielu sądzi, że rezystor.. to rezystor, kondensator ... to kondensator.. Wartość i napięcie się zgadzają , no to zapychamy.. Bull Shit...
Custom Vibrolux Reverb jest tego doskonałym przykładem.
Płyta na stół i z "dziką premedytacją maniakalnego Egzorcysty" (:P) zabrałem się za "wypędzanie Zła" z tego wzmacniacza.... Sztuka po sztuce wymieniłem ten "ceramiczny szajs" na normalne, dobre kondensatory poliestrowe. "Ceramiki" były w wielu miejscach.. w układzie barwy, w układzie reverbu.. między kolejnymi lampami... Trochę tego było... Na koniec nawet owe NFB odtworzyłem zgodnie ze schematem z 63r, i najlepsze jest to, że na PCB były nawet odpowiednie miejsca na brakujące elementy , tyle że puste..Trudno czasami zrozumieć Fendera..Ta amerykańska wiskey jest naprawdę mocna... a może to była tequila .. w każdym razie "siły dodaje , ale rozum odbiera" :P
Płyta z powrotem do chassis.. włączamy zasilanie.. i "rogal" od "ucha do ucha" :)
W głośnikach cisza....Prędziutko potuptałem po swój "wzorzec Strata"... i ...i..."zajeb"... :) Wzmacniacz "zagadał" pięknym, "kryształowym", pełnym szczegółów i "koloru" brzmieniem. Przy pełnym gainie świetnie łamie się do crunch'u , z charakterystycznym dla głośników Alnico "dzwonem"..Mógłbym mieć ten piecyk :)
To niesamowite, jak ta de facto banalna operacja potrafi zmienić sound pieca. Oczywiście to raz się uda , a raz nie. Jak mamy w piecu "gęste" PCB, to nic mu nie pomoże i na taką akcję wręcz szkoda kasy. Ale tam , gdzie jest szansa, warto spróbować... Choć w w wielu współczesnych wzmacniaczach są elementy naprawdę dobrej jakości, lecz niestety "telewizorowe" PCB definiuje brzmienie i nic się nie da z tym zrobić... Nie ma prostej recepty..
Niebawem trzeba będzie oddać wzmacniacz Właścicielowi, i prawdę mówiąc, będzie mi tego Customa brakować :) Jednych Fenderów nie lubię , a jedne bardzo cenię. Ten piec należy do tych drugich. Naprawdę świetnie to gra. Mimo, że w stanie fabrycznym zdecydowanie "nie błyszczy", to ma ogromny potencjał "rewitalizacji" , po której pokazuje swoje prawdziwe, świetne oblicze. Obecnie Custom Vibrolux z lat 90-tych w dobrym stanie fabrycznym kosztuje w okolicach 1000$. Ten egzemplarze był kupiony taniej, ale w stanie uszkodzonym i jakiś budżet na "rewitalizację" był przeznaczony. Jeśli macie możliwość zakupu tego pieca w rozsądnej kwocie i jesteście gotowi przeznaczyć około 800-1000zł na wymianę lamp i niezbędne "poprawki po fabryce" , to gorąco polecam.. Piecyk was naprawdę "oczaruje" .. :)
Dzisiaj do serwisu klient przyniósł Ampeg'a SVT2, "Duży",basowy sprzęt oparty na sześciu (!) lampach 6550 w końcówce... W poprzednim poście mój dobry znajomy Błażej ( pozdrawiamy:)) stwierdził mniej więcej, że "tranzystorowego" SVT4-PRO należało by zakopać... Szanuję jego zdanie, bo kto jak kto, ale Błażej ma o tym pojęcie... Ale... jak to mówią .. "życie to sztuka wyborów"..
Ampeg SVT2-PRO to też "sztuka wyborów".. Wyboru typu "wzmacniacz czy kręgosłup".. :P Ja wybieram "kręgosłup".(chyba się starzeję :)). O Ampeg SVT2-PRO w następnym odcinku... C.D.N....